wtorek, 26 stycznia 2010

Recenzja skate 2

W 2007 roku nastąpił przełom w dziedzinie gier traktujących o jeździe na deskorolce. Hegemonia podupadającej już wtedy i cierpiącej na brak grywalnych innowacji serii Tony Hawk została brutalnie przerwana przez dzieło Electronic Arts. Skate zamiast na trzaskanie wielomilionowych kombosów złożonych z kilkudziesięciu fantazyjnych ewolucji postawił na realizm, który bardziej odpowiada prawdziwemu skateboardingowi niż temu, co prezentowały gry z nazwiskiem żywej legendy deskorolki. Największa innowacją było tu bowiem samo sterowanie, które przypominało zabawę fingerboardem. Gra zyskała pozytywne recenzje i sporą grupę zwolenników, jednak nie była pozbawiona irytujących wad i niedoróbek. Wiadomo było, że kontynuacja powstanie i konieczne będzie wprowadzenie nowych rozwiązań. Ostatni tytuł zamkniętego już studia EA Black Box, Skate 2, faktycznie jest ewolucją idei przyświecającej tej grze od początku. Szkoda tylko, że naprawdę fajne pomysły nie zostały porządnie dopieszczone.

Recenzja sains row 2

O Saints Row 2 jest głośno już od jakiegoś czasu. W końcu nie zdarza się codziennie, by w kampanię reklamową gry mocno zaangażowała się aktorka filmów porno. Albo znany polski raper, który tworzy specjalny kawałek poświęcony temu tytułowi. Nieczęsto także zdarza się, byśmy mogli w grze zabawiać się z rubaszną staruchą albo obrzucać budynek policji gównem z szambiarki. I ktoś może stwierdzić, że Saints Row 2 to kolejny klon niedoścignionego GTA. Faktycznie, cały gameplay jest niemal żywcem przeniesiony z produkcji Rockstara, ale to raczej alternatywa dla tego tytułu, niż jego kolejna kalka. SR2 to nie żadna poważna produkcja z niemal filmową fabułą. To czyste szaleństwo, niekiedy bez poczucia jakiegokolwiek smaku oraz przyzwoitości. A karykaturalne podejście do tematu gangsterki jeszcze nigdy nie dawało tyle zabawy.